Quesadillas z sojowym kurczakiem i salsą pomidorową

Wieczorem w mojej kuchni znów królowały meksykańskie quesadillas, tym razem w wersji z wege kurczakiem, ze zdecydowanie większą ilością sera mozzarella. Przepyszne. Inspiracja.

Składniki:
– 3 placki tortilli (dla kobiet wieloziarniste, dla mężczyzn pszenne)
– 0,33 opakowania kotletów sojowych (do gotowania)
– odrobina mąki gryczanej (do obtoczenia ugotowanej soi)
– 1 pomidor
– 0,5 czerwonej cebuli
– garść ziaren słonecznika
– 1 czerwona ostra papryczka
– gałązka świeżej bazylii
– 4 łyżki przecieru pomidorowego
– sól i pieprz
– 300 g sera mozzarella

t3

Wykonanie:
W garnku zagotować wodę z warzywną kostką bulionową. Na gotującą się wodę wrzucić kotlety sojowe, gotować ok. 7 – 9 minut. Odsączyć, pokroić w niewielkie kawałki, obtoczyć w mące gryczanej. Na patelni rozgrzać oliwę z oliwek i usmażyć na niej kotlety.

Pomidor sparzyć, obrać ze skórki, pokroić w drobną kostkę. Cebulę, bazylię oraz papryczkę również pokroić w drobną kostkę (przy krojeniu papryki trzeba uważać, by nie dotknąć oczu podczas jej krojenia oraz trzeba zwrócić uwagę, by pozbyć się wszystkich pestek). Całość usmażyć w woku posmarowanym łyżeczką oliwy z oliwek. Pod koniec smażenia dodać przecier pomidorowy i wszystko doprawić do smaku solą i pieprzem.

Ser zetrzeć na tarce. Na patelni grillowej rozłożyć placek tortilli, na połowę placka wysypać warstwę sera mozzarella, na ser wyłożyć 1/3 salsy pomidorowej oraz 1/3 kotlecików sojowych, przykryć warstwą sera, złożyć tortillę. Smażyć, aż quesadillas zrobią się chrupkie.

t1
Podziel sie z przyjaciolmi.
error

3
Dodaj komentarz

avatar
3 Comment threads
0 Thread replies
0 Followers
 
Most reacted comment
Hottest comment thread
0 Comment authors
Madamartawkuchni.blog.plMaggie Recent comment authors
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Maggie
Gość

A co, jesli wole pszenne, choc jestem kobieta? Seksizm nie jest cacy, choc quesadillas sa.

martawkuchni.blog.pl
Gość

ale pyszności:) pięknie się prezentuje:)

Mada
Gość

Maggie – zabiłaś mnie. Masz rację. Ja się po prostu nauczyłam, ze wszystko co zdrowe, jest przez mojego męża odrzucane a priori 🙂