Czy Wy też uważacie, że najpiękniejsze zapachy płynące z kuchni to zapach świeżo zaparzonej kawy, upieczonego bochenka chleba oraz ciasta czekoladowego? Do wczoraj uważałam, że nic nie jest w stanie przebić aromatu brownie z gorzką czekoladą. Od wczoraj wiem, że zmieszany zapach białej czekolady i malin powoduje, że wszystko inne spada na dalszy plan. Człowiek staje się niewolnikiem własnego piekarnika. Mam słabość do zapachów kulinarnych, chyba jeszcze większą niż do smaków. Krótko mówiąc wczoraj wspięłam się na wyżyny rozkoszy zapachowej, a dzisiaj smakowej. Wszystko za sprawą tego ciasta. Bardzo delikatne, intensywnie malinowe, nie przesłodzone, dosyć tłuste, ale zdecydowanie warte grzechu. I ta białą czekolada wyczuwalna w każdym kęsie….. Inspiracja.
– 120 g drobnego cukru do wypieków (60g + 60g)
– 250 g malin (u mnie mrożone)
– 100 g malin
Rozpuścić białą czekoladę w śmietanie kremówce, podgrzewając je na małym ogniu. Żółtka utrzeć z 60 g cukru, dodać mascarpone, wanilię, migdały oraz roztopioną czekoladę, wszystko zmiksować na gładką masę. Ubić białka z 60g cukru na sztywną pianę, wmieszać szpatułką do masy czekoladowo – serowej. Masę wylać na szczelną formę do ciasta (ja nie miałam szczelnej tortownicy, więc użyłam prostokątnej formy), poukładać w masie maliny.
Formę nakryć folią aluminiową i piec w temperaturze 180 stopni do suchego patyczka (ok. 60 minut), studzić w uchylonym piekarniku. Po ostygnięciu, wstawić ciasto do lodówki na minimum dwie godziny.
mój tort!!!!!!!!!!!!! 😛
Niezapomniany!