W tym roku wybraliśmy się na urlop do Szkocji. Gdy mieszkałam w Polsce, wydawało mi się, że Wielka Brytania to taka duża rodzina, której członkowie się przekomarzają, rozdają sobie kuksańce, ale w gruncie rzeczy oddaliby za siebie życie. Mieszkając w Anglii, zrewidowałam swoje poglądy i zaczęłam uważać, że Anglicy widzą siebie jako najważniejszą z nacji mieszkających na Wyspach, traktując Walijczyków i Szkotów z pobłażliwym uśmiechem. Gdy pojechałam do Szkocji, spotkałam się z wyraźną niechęcią Szkotów do Anglików. Wszechobecną i zupełnie nieukrywaną. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się tego. Niesamowite było obserwowanie zmiany zachowania rozmówcy, gdy po kilku zamienionych z nami zdaniach pytał skąd pochodzimy (bo nasz akcent jest angielski jedynie przy prostych zwrotach i krótkich pogawędkach, przy dłuższych wypowiedziach słowiańska nuta zaczyna być wyraźnie słyszalna dla każdego brytyjskiego ucha :)). Od oschłej uprzejmości do jowialnej sympatii. Od grzecznego wyrazu twarzy do radosnego uśmiechu. Magia.
Jacy są Szkoci? Zupełnie inni niż Anglicy, trochę podobni do Polaków. Konkretni, wychowani w bardzo surowym klimacie, nie bawiący się w gadki szmatki czy nic nie wnoszącą wymianę uprzejmości. Zadają krótkie pytania i oczekują prostych odpowiedzi. Nie marnują czasu, ani pieniędzy. Nie uśmiechają się tak często jak Anglicy i chyba są bardziej od nich spięci. Ale przede wszystkim są bardzo dumnym narodem. Dumnym z siebie i swojego kraju. Uważają Szkocję za najpiękniejsze państwo świata. Nie bez powodu.
Bo Szkocja zapiera dech w piersiach. Kto ją raz zobaczy, będzie ją kochał już zawsze. Nie znam ani jednej osoby, którą uroda tego kraju pozostawiła obojętną. Highlandy pokryte kwitnącym wrzosem wyciskają z oczu łzy wzruszenia, ogromne, wszechobecne jeziora otoczone gęstymi lasami, pełnymi grzybów sprawiają, że człowiek chce tam zostać na zawsze. Szkocka chwilo trwaj. Wąskie, kręte drogi jednopasmowe (nie po jednym pasie w każdym kierunku, tylko jeden pas dla obu kierunków plus zatoczki, by móc się minąć z samochodem z naprzeciwka). Bo w Szkocji nic nie jest łatwe. Wielogodzinne objeżdżanie każdego jeziora, strome wjazdy pod górę, kilometry jazdy środkiem lasu, a potem widok na kilometry pól i pasące się na nich owce. Tysiące owiec. I przeprowadzające je z pola na pola border collie. Psy pracujące.
I jeszcze destylarnie. Szkocka whiskey jest nie tylko znana na całym świecie, jest szkockim dobrem narodowym, płynnym złotem. Część beczek jest zdeponowana w skarbcu Banku Centralnego Wielkiej Brytanii w Londynie, zaraz obok narodowych rezerw złota. Destylarnie whiskey rozsiane są po całej Szkocji, my odwiedziliśmy tę umiejscowioną najwyżej w górach. A wraz z nami kilku Niemców, Portugalczyków, Anglików, a nawet para Australijczyków. Bo turystów w Szkocji nie brakuje.
Niestety Szkotom brakuje zmysłu organizacji. Jednego dnia nadłożyliśmy ponad 130 km drogi, żeby zobaczyć wiadukt Glenfinnan. Wraz z nami na ten sam pomysł wpadły setki turystów. Parking szybko się zapełnił, a na jednopasmowej drodze bez pobocza zatrzymać się nie można było. Szkocki parkingowy spokojnie i bez emocji odprawiał kolejne setki turystów krótkim „Nie ma miejsc parkingowych”. Nie dane nam było zobaczyć sławnego wiaduktu, znanego z filmów o Jamesie Bondzie czy Harrym Potterze. Musieliśmy obejść się smakiem. Frustrujące przeżycie.
Nie daliśmy rady skusić się na tradycyjne szkockie potrawy. Hagis, czyli owcze serce, wątroba i płuca zaszyte, a potem duszone w owczym żołądku okazały się smakiem ponad nasze siły. Chociaż w pubie natknęliśmy się na pizzę z hagis, czyli potrawę, w której tradycja łączy się z fast foodem :).
I jeszcze język. Szkoci mówią po angielsku, ale trzeba mieć naprawdę wprawne ucho, by ich zrozumieć. Mają zupełnie inny rytm mówienia, który sprawia ogromną trudność niewprawnemu rozmówcy. Dodatkowo zmieniają brzmienia słów (jak Ślązacy) tak bardzo, że trzeba włożyć niemały trud w to, by zrozumieć nawet podawany po szkocku numer telefonu. Ale poza angielskim, Szkoci mają też własny język, a właściwie dwa. Z południowej Szkocji wywodzi się język szkocki lallans (scot), natomiast z północnej Szkocji pochodzi gaelicki język szkocki (Gàidhlig). I są to języki tak różne od angielskiego, jak walijski. Przypominają trochę język węgierski, może niderlandzki. Szkocja po gaelicku to Alba. Tha gaol agam ort Alba – znaczy Kocham Szkocję.
Uwielbiam Szkocję i na pewno tam jeszcze wrócę, ale mieszkać wolę w Anglii. Dzięki temu krótkiemu urlopowi zdałam sobie sprawę, jak słoneczna jest Anglia. Siedem dni urlopu, siedem dni deszczu. Jak wyjeżdżaliśmy, to lało tak rzęsiście, że wycieraczki Żanetki nie nadążały zbierać wody z szyby. Po przekroczeniu granicy szkocko – angielskiej wjechaliśmy do krainy słońca, przerywanego delikatną mżawką. Przed sobą błękitne niebo, w lusterku czarne, burzowe chmury. Podobno w maju pada mniej. Zobaczymy!
Dodaj komentarz